-O co Ci chodzi?-spytałam patrząc na chłopaka, cały czas się na mnie gapił
-O nic. -powiedział i odwrócił wzrok
-Bardzo śmieszne.. Mam coś na twarzy, czy o co chodzi? -ponowiłam pytanie
-No mówię Ci, że o nic..-powiedział chłopak i przygryzł lekko wargę
-No gadaj..-powiedziałam chcąc się za wszelką cenę dowiedzieć o co mu chodziło.
-Po prostu masz śliczne oczy, okej?-wydukał z siebie chłopak i lekko się zarumienił
Wybuchnęłam śmiechem, ale po chwili uświadomiłam sobie, że chyba mówił to na poważnie. Ogarnęłam się trochę i powiedziałam
-Dobry żart.
Chłopak nie chciał już tego przedłużać i spytał
-Jak tam noga?
-Lepiej.-powiedziałam i spojrzałam na nogę, na której powoli zaczął pojawiać się siniak.
Podeszła pielęgniarka i podała mi maść.
-Nie będzie puchnąć i nie będzie tak boleć.-powiedziała kobieta, po czym dodała - Smaruj co wieczór, za trzy dni do kontroli- uśmiechnęła się
Wyszliśmy z gabinetu.
-Idziesz do pokoju? - spytał Silvano
-Tak.-powiedziałam
-Odprowadzę Cię -powiedział chłopak
-Tylko mnie znów nie noś..-powiedziałam i przeczesałam ręką włosy
-Okej, okej..-zaśmiał się chłopak
Szliśmy korytarzem, powoli zbliżaliśmy się do drzwi mojego pokoju. Stanęliśmy przed drzwiami.
-Chcesz wejść? -zapytałam
<Mike?>
poniedziałek, 14 listopada 2016
Od Mike'a Cd. Camili
Gdy skończyliśmy czyścić klacz, to Camila mi podziękowała oraz cmoknęła w policzek. Eeeee byłem lekko zdziwiony.
Poszliśmy na parkour. Wolałem popatrzeć jak jeździ Camila. Nie miałem ochoty na szarpaninę z Asteroidem, a konie akademickie jakoś do gustu mi nie przypadły.
Obserwowałem dokładnie jej jazdę. Nieźle sobie radziła. Widać, że nie jest pierwszą lepszą osobą, która myśli, że umie jeździć a tak na prawdę nie wie jak się trzyma pięty, co jest podstawą...
Camila ładnie przeskoczyła kopertę. Miała spory zapas. Najwidoczniej lubi skakać. Ja jestem bardziej otwarty na rywalizację, ale ja to ja, a nie ona.
Gdy wszystko się zakończyło dowiedziałem się, że pani Willow ma wszystko zaplanowane co do sekundy.
Miały się zająć Karolkiem. Chwila, to ten kucykowaty ?
Stwierdziłem, że pomogę w czymkolwiek, bo nie mam nic lepszego do roboty.
Camila poszła po kuca a ja zaczekałem przed stajnią, gdyż Asteroid zaraz by coś rozwalił, znając jego.
Gdy dziewczyna wyszła z Karolkiem zastanawiałem się nad czym one chcą pracować...
- To od czego zaczynamy ? - zapytała.
- Możemy spróbować dać go na lonżę i zobaczyć jak będzie się zachowywał. - usłyszałem za sobą głos pani Willow.
Ruszyliśmy przed siebie. Dziewczyny próbowały pokonać emocjonalnie nie ogarniętego kuca. Hm. Zastanówmy się co w tym czasie robił Silvano. Ah tak. Stał przy barierkach z przysłoniętymi oczami przez kapelusz i rozmyślał jak by dostać się do byków. Tak, byków. Znalazłem niedawno ten budynek. Dla mnie to może być powrót bądź głupia zabawa.
Nie mam pojęcia ile czasu minęło ale ktoś pstryknął palcami mi przed nosem.
- Idziemy coś zjeść i w teren, może teraz się dasz namówić na przejażdżkę ? - Zapytała Camila.
- Może... - rzekłem unosząc jedną brew.
Ruszyliśmy do stołówki, gdzie ja zjadłem tyle co kot napłakał.
- Zdecydowałeś się - zadała pytanie dziewczyna.
- Tak, mogę się przejechać. Ale mówię od razu, że możecie przypadkiem mnie szukać po pięciu minutach.
- Dlaczego ?
- Nie znasz Asteroida...
- A jakiś koń akademicki ?
- Nie, wolę jechać na tym szatanie.
- Nikt nie przebije Karolka - powiedziała stanowczo jak by rzucała wyzwanie.
- Zobaczymy.
Wyszedłem ze stołówki i poszedłem uszykować do jazdy Asteroida. Jakoś dziwnie spokojny był co mnie zaniepokoiło, bo to oznaczało, że podczas jazdy może mu odwalać.
Po piętnastu minutach zjawiła się Camila z panią Willow.
- No to ruszamy, szkoda takiego pięknego dnia - powiedziała kobieta.
Asteroid był spokojny ale tylko do momentu kiedy wyjechaliśmy za Akademię.
Byliśmy na polnej drodze, która była rajem dla ogiera.
Ruszył ostro z galopu. Wiedziałem, że on nie skończy jeśli one się nie ruszą.
- Może mały wyścig ? Jedno okrążenie. Co wy na to ?
- Masz zmęczonego konia, będą nie równe szanse - powiedziała Cam.
- Teraz dopiero się te szanse wyrównały.
Wszyscy się zgodzili. Cieszy mnie to bo odrobina rywalizacji nie jest zła.
Wygrałem, Asteroid nie da za wygraną.
Miałem cichą nadzieje, że mu nie odwali ale się pomyliłem. Na środku pola urządził sobie Rodeo ze mną w roli głównej.
- Zeskocz z niego ! - usłyszałem głos pani Willow.
- Przykro mi ale nie.
Technikę mam opanowaną. Więc zeskocznie w razie czego nie jest dla mnie problemem.
Koń próbował wszystkiego. Wykopy, barany, stanie dęba, szybkie zwroty. Nic na mnie nie działało.
Zeskoczyłem z niego po jakiejś minucie.
Asteroid miał położone uszy po sobie. Był wściekły ale powiedziałem mu, że jak jeszcze raz coś takiego odwali, to nie pójdzie na tor.
Słowo "Tor" działa na niego jak lep na muchy.
Uspokoił się i stanął dumnie.
Podjechała do mnie Camila.
- Wszystko gra ?
- Jak najbardziej.
Pojechaliśmy jeszcze nad jezioro i zwiedziliśmy kupę terenu.
Gdy już byliśmy pod stajnią zeszliśmy z koni.
- To był udany dzień - podeszła Camila aby mi to powiedzieć. Asteroidowi się to nie spodobało. Zazdrośnik.
Zaczął na nią kłapać. Jak to nie podziałało, spróbował swojej ulubionej metody.
Stanął dziewczynie na nodze.
Szybko wycofałem go. Nie chcę aby jej się coś stało.
- Ała... - syknęła.
- Usiądź, zaraz cię zaprowadzę do pielęgniarki.
W tempie natychmiastowym zaprowadziłem Asteroida do boksu i wróciłem do dziewczyny.
Wziąłem ją na ręce.
- Mike, dałabym sobie radę - powiedziała.
- Ale tak jest szybciej - rzekłem i spojrzałem na nią. Był to mój największy błąd jaki w życiu popełniłem. Jej oczy były hipnotyzujące a ja nie mogłem oderwać od nich wzroku.
Gdy weszliśmy do pielęgniarki ta obejrzała stopę i stwierdziła, ze to nic poważnego.
Na szczęście.
Moje oczy cały czas wędrowały na jej twarz.
Silvano Michaelu Alvesie weź ty się opanuj !
Teraz tylko czekałem na pytanie w stylu o co mi chodzi...
< Camila ? >Nie bij ;-; Długo, długie i o 5 rano
Poszliśmy na parkour. Wolałem popatrzeć jak jeździ Camila. Nie miałem ochoty na szarpaninę z Asteroidem, a konie akademickie jakoś do gustu mi nie przypadły.
Obserwowałem dokładnie jej jazdę. Nieźle sobie radziła. Widać, że nie jest pierwszą lepszą osobą, która myśli, że umie jeździć a tak na prawdę nie wie jak się trzyma pięty, co jest podstawą...
Camila ładnie przeskoczyła kopertę. Miała spory zapas. Najwidoczniej lubi skakać. Ja jestem bardziej otwarty na rywalizację, ale ja to ja, a nie ona.
Gdy wszystko się zakończyło dowiedziałem się, że pani Willow ma wszystko zaplanowane co do sekundy.
Miały się zająć Karolkiem. Chwila, to ten kucykowaty ?
Stwierdziłem, że pomogę w czymkolwiek, bo nie mam nic lepszego do roboty.
Camila poszła po kuca a ja zaczekałem przed stajnią, gdyż Asteroid zaraz by coś rozwalił, znając jego.
Gdy dziewczyna wyszła z Karolkiem zastanawiałem się nad czym one chcą pracować...
- To od czego zaczynamy ? - zapytała.
- Możemy spróbować dać go na lonżę i zobaczyć jak będzie się zachowywał. - usłyszałem za sobą głos pani Willow.
Ruszyliśmy przed siebie. Dziewczyny próbowały pokonać emocjonalnie nie ogarniętego kuca. Hm. Zastanówmy się co w tym czasie robił Silvano. Ah tak. Stał przy barierkach z przysłoniętymi oczami przez kapelusz i rozmyślał jak by dostać się do byków. Tak, byków. Znalazłem niedawno ten budynek. Dla mnie to może być powrót bądź głupia zabawa.
Nie mam pojęcia ile czasu minęło ale ktoś pstryknął palcami mi przed nosem.
- Idziemy coś zjeść i w teren, może teraz się dasz namówić na przejażdżkę ? - Zapytała Camila.
- Może... - rzekłem unosząc jedną brew.
Ruszyliśmy do stołówki, gdzie ja zjadłem tyle co kot napłakał.
- Zdecydowałeś się - zadała pytanie dziewczyna.
- Tak, mogę się przejechać. Ale mówię od razu, że możecie przypadkiem mnie szukać po pięciu minutach.
- Dlaczego ?
- Nie znasz Asteroida...
- A jakiś koń akademicki ?
- Nie, wolę jechać na tym szatanie.
- Nikt nie przebije Karolka - powiedziała stanowczo jak by rzucała wyzwanie.
- Zobaczymy.
Wyszedłem ze stołówki i poszedłem uszykować do jazdy Asteroida. Jakoś dziwnie spokojny był co mnie zaniepokoiło, bo to oznaczało, że podczas jazdy może mu odwalać.
Po piętnastu minutach zjawiła się Camila z panią Willow.
- No to ruszamy, szkoda takiego pięknego dnia - powiedziała kobieta.
Asteroid był spokojny ale tylko do momentu kiedy wyjechaliśmy za Akademię.
Byliśmy na polnej drodze, która była rajem dla ogiera.
Ruszył ostro z galopu. Wiedziałem, że on nie skończy jeśli one się nie ruszą.
- Może mały wyścig ? Jedno okrążenie. Co wy na to ?
- Masz zmęczonego konia, będą nie równe szanse - powiedziała Cam.
- Teraz dopiero się te szanse wyrównały.
Wszyscy się zgodzili. Cieszy mnie to bo odrobina rywalizacji nie jest zła.
Wygrałem, Asteroid nie da za wygraną.
Miałem cichą nadzieje, że mu nie odwali ale się pomyliłem. Na środku pola urządził sobie Rodeo ze mną w roli głównej.
- Zeskocz z niego ! - usłyszałem głos pani Willow.
- Przykro mi ale nie.
Technikę mam opanowaną. Więc zeskocznie w razie czego nie jest dla mnie problemem.
Koń próbował wszystkiego. Wykopy, barany, stanie dęba, szybkie zwroty. Nic na mnie nie działało.
Zeskoczyłem z niego po jakiejś minucie.
Asteroid miał położone uszy po sobie. Był wściekły ale powiedziałem mu, że jak jeszcze raz coś takiego odwali, to nie pójdzie na tor.
Słowo "Tor" działa na niego jak lep na muchy.
Uspokoił się i stanął dumnie.
Podjechała do mnie Camila.
- Wszystko gra ?
- Jak najbardziej.
Pojechaliśmy jeszcze nad jezioro i zwiedziliśmy kupę terenu.
Gdy już byliśmy pod stajnią zeszliśmy z koni.
- To był udany dzień - podeszła Camila aby mi to powiedzieć. Asteroidowi się to nie spodobało. Zazdrośnik.
Zaczął na nią kłapać. Jak to nie podziałało, spróbował swojej ulubionej metody.
Stanął dziewczynie na nodze.
Szybko wycofałem go. Nie chcę aby jej się coś stało.
- Ała... - syknęła.
- Usiądź, zaraz cię zaprowadzę do pielęgniarki.
W tempie natychmiastowym zaprowadziłem Asteroida do boksu i wróciłem do dziewczyny.
Wziąłem ją na ręce.
- Mike, dałabym sobie radę - powiedziała.
- Ale tak jest szybciej - rzekłem i spojrzałem na nią. Był to mój największy błąd jaki w życiu popełniłem. Jej oczy były hipnotyzujące a ja nie mogłem oderwać od nich wzroku.
Gdy weszliśmy do pielęgniarki ta obejrzała stopę i stwierdziła, ze to nic poważnego.
Na szczęście.
Moje oczy cały czas wędrowały na jej twarz.
Silvano Michaelu Alvesie weź ty się opanuj !
Teraz tylko czekałem na pytanie w stylu o co mi chodzi...
< Camila ? >Nie bij ;-; Długo, długie i o 5 rano
niedziela, 13 listopada 2016
Ogłoszenie!
Z bloga odchodzą:
Kira Yukimura Na miejsce Kiry wchodzi Anabella Willow |
Trent Qilin |
Emily Stegenta |
Wszystkie opowiadania i transakcje z tymi osobami zostają zawieszone, nie można już z nimi pisać o powiadać, ani nigdzie ich uwzględniać.
Ogłoszenie 2 !
KAŻDY UCZEŃ AKADEMII PROSZONY JEST O UZUPEŁNIENIE FORMULARZA UCZNIA JAK I KONIA !
piątek, 11 listopada 2016
Od Camili Cd. Mike'a
-Camila - uśmiechnęłam się lekko - Co do konia, to nie wiem czy widziałeś mojego kuca, ale nic nie może się równać z nim, a Dorodna jest piękna. Chciałabym spróbować na niej, ale myślę, że lepiej poradzę sobie z jakimś bardziej doświadczonym koniem, a na niej spróbuję kiedy indziej -powiedziałam
-Okej, to chodźmy zobaczyć kucyki - zaśmiał się chłopak
-Chyba spróbuję na Alinie -powiedziałam podchodząc do boksu klaczy - Pani Willow opowiadała mi o niej
-Jak chcesz - powiedział chłopak
W tym momencie przyszła moja instruktorka
-Dokonałaś wyboru? -spytała - Mam nadzieję, że Mike trochę Ci o nich opowiedział
-Tak.. Myślę, że Alina będzie odpowiednia
-Cieszę się, że ją wybrałaś -uśmiechnęła się kobieta -Mike? A ty nie chciałbyś pojeździć?- spytała instruktorka w kierunku chłopaka
-Nie, ja poobserwuję jak jeździ Camila - uśmiechnął się do mnie chłopak
-Ok.-przytaknęła kobieta i poszła do siodlarni
Po chwili wróciła z siodłem i ogłowiem. Zawiesiła je na stojaku.
-To jest osprzęt Aliny - powiedziała - a tam masz jej szczotki - wskazała na półkę ze skrzynkami, były podpisane, więc wiedziałam o którą jej chodzi
Poszłam po szczotki Aliny i podeszłam do boksu
-Jak już ją wyczyścisz to możesz siodłać, a ja już idę na parkour, ustawię małe przeszkody. Zobaczymy jak sobie radzisz -uśmiechnęła się i wyszła
Weszłam do boksu klaczy. Alina obwąchała mnie i trąciła chrapami w ramię.
-No już malutka -powiedziałam i pogłaskałam kobyłkę -Chcesz mi pomóc ? -spytałam chłopaka
-Jeśli chcesz -powiedział i wszedł do boksu - Daj mi jedno zgrzebło
Podałam je chłopakowi, on czyścił Alinę z jednej strony, a ja z drugiej. później szczotkowanie, rozczesałam jej grzywę, a Mike ogon. Po czym wyczyściłam jej kopyta. Gdy ja zajęłam się zakładaniem ogłowia, Mike założył jej siodło. Podeszłam i "zrobiłam sobie" strzemiona.
-Dzięki za pomoc - powiedziałam i cmoknęłam go w policzek
-Nie ma za co -powiedział chłopak
Wyprowadziłam klacz przed stajnię. Rozejrzałam się i zobaczyłam na jednym z parkurów moją instruktorkę. Zaprowadziłam klacz na padok i dosiadłam ją.
-Na początek zrób kółeczko w stępie, a potem dwa w kłusie. -powiedziała kobieta
Zrobiłam małą rozgrzewkę, po czym kobieta zaproponowała mi galop, na który chętnie się zgodziłam. Zauważyłam, że Mike obserwuje moją jazdę. Dawałam z siebie wszystko. Zrobiłam kilka kółek w galopie. parę volt i dwie pół volty. Później pani podeszła do koperty (przeszkody) i kazała mi przeskoczyć. Alina bardzo chętnie galopowała na przeszkodę i... hop! Przeskoczyłyśmy kopertę ze sporym zapasem.
-Brawo! -powiedziała instruktorka chwaląc nas obie
***
Pani Willow miała zaplanowany dla nas na dziś jeszcze teren, ale to dopiero po obiedzie. Teraz miałyśmy się zająć Karolkiem.
-Chętnie wam pomogę -powiedział Mike
Poszłam do kuca, a ten kłapnął mi zębami przed ręką. Skarciłam go i podpięłam uwiąz. Wyprowadziłam ogiera z boksu. Był rozkojarzony, ale szedł dumnie obok mnie. Pierwszy raz jest w nowym miejscu.
-To od czego zaczynamy? -spytałam
<Mike?>
-Okej, to chodźmy zobaczyć kucyki - zaśmiał się chłopak
-Chyba spróbuję na Alinie -powiedziałam podchodząc do boksu klaczy - Pani Willow opowiadała mi o niej
-Jak chcesz - powiedział chłopak
W tym momencie przyszła moja instruktorka
-Dokonałaś wyboru? -spytała - Mam nadzieję, że Mike trochę Ci o nich opowiedział
-Tak.. Myślę, że Alina będzie odpowiednia
-Cieszę się, że ją wybrałaś -uśmiechnęła się kobieta -Mike? A ty nie chciałbyś pojeździć?- spytała instruktorka w kierunku chłopaka
-Nie, ja poobserwuję jak jeździ Camila - uśmiechnął się do mnie chłopak
-Ok.-przytaknęła kobieta i poszła do siodlarni
Po chwili wróciła z siodłem i ogłowiem. Zawiesiła je na stojaku.
-To jest osprzęt Aliny - powiedziała - a tam masz jej szczotki - wskazała na półkę ze skrzynkami, były podpisane, więc wiedziałam o którą jej chodzi
Poszłam po szczotki Aliny i podeszłam do boksu
-Jak już ją wyczyścisz to możesz siodłać, a ja już idę na parkour, ustawię małe przeszkody. Zobaczymy jak sobie radzisz -uśmiechnęła się i wyszła
Weszłam do boksu klaczy. Alina obwąchała mnie i trąciła chrapami w ramię.
-No już malutka -powiedziałam i pogłaskałam kobyłkę -Chcesz mi pomóc ? -spytałam chłopaka
-Jeśli chcesz -powiedział i wszedł do boksu - Daj mi jedno zgrzebło
Podałam je chłopakowi, on czyścił Alinę z jednej strony, a ja z drugiej. później szczotkowanie, rozczesałam jej grzywę, a Mike ogon. Po czym wyczyściłam jej kopyta. Gdy ja zajęłam się zakładaniem ogłowia, Mike założył jej siodło. Podeszłam i "zrobiłam sobie" strzemiona.
-Dzięki za pomoc - powiedziałam i cmoknęłam go w policzek
-Nie ma za co -powiedział chłopak
Wyprowadziłam klacz przed stajnię. Rozejrzałam się i zobaczyłam na jednym z parkurów moją instruktorkę. Zaprowadziłam klacz na padok i dosiadłam ją.
-Na początek zrób kółeczko w stępie, a potem dwa w kłusie. -powiedziała kobieta
Zrobiłam małą rozgrzewkę, po czym kobieta zaproponowała mi galop, na który chętnie się zgodziłam. Zauważyłam, że Mike obserwuje moją jazdę. Dawałam z siebie wszystko. Zrobiłam kilka kółek w galopie. parę volt i dwie pół volty. Później pani podeszła do koperty (przeszkody) i kazała mi przeskoczyć. Alina bardzo chętnie galopowała na przeszkodę i... hop! Przeskoczyłyśmy kopertę ze sporym zapasem.
-Brawo! -powiedziała instruktorka chwaląc nas obie
***
Pani Willow miała zaplanowany dla nas na dziś jeszcze teren, ale to dopiero po obiedzie. Teraz miałyśmy się zająć Karolkiem.
-Chętnie wam pomogę -powiedział Mike
Poszłam do kuca, a ten kłapnął mi zębami przed ręką. Skarciłam go i podpięłam uwiąz. Wyprowadziłam ogiera z boksu. Był rozkojarzony, ale szedł dumnie obok mnie. Pierwszy raz jest w nowym miejscu.
-To od czego zaczynamy? -spytałam
<Mike?>
Od Emily Cd. Mike'a
-Przecież widzę, że nie jest!-powiedziałam podchodząc blisko chłopaka -Jedziemy do szpitala -powiedziałam
-Niee..-powiedział chłopak po czym syknął z bólu
-Tak i kropka-powiedziałam i poszłam po pana Mariana który pojechał z nami do szpitala
***
Już po wszystkim. Po prześwietleniu.. Mike ma pozakładane opatrunki, nie tylko na żebra ale i na rękę. Ręka jest lekko uszkodzona, gorzej z żebrami.
Chłopak popatrzył na mnie..
-Lekarze powiedzieli, że dobrze, że cię tu przywieźliśmy. Mogło dojść do wylewu, a wtedy umarłbyś. -powiedziałam przejęta
<Mike? Przepraszam, że takie króciutkie, ale szpital faktycznie = brak weny >
-Niee..-powiedział chłopak po czym syknął z bólu
-Tak i kropka-powiedziałam i poszłam po pana Mariana który pojechał z nami do szpitala
***
Już po wszystkim. Po prześwietleniu.. Mike ma pozakładane opatrunki, nie tylko na żebra ale i na rękę. Ręka jest lekko uszkodzona, gorzej z żebrami.
Chłopak popatrzył na mnie..
-Lekarze powiedzieli, że dobrze, że cię tu przywieźliśmy. Mogło dojść do wylewu, a wtedy umarłbyś. -powiedziałam przejęta
<Mike? Przepraszam, że takie króciutkie, ale szpital faktycznie = brak weny >
Od Mike'a Cd. Camili
Dostałem dzisiaj zadanie bojowe. Przyjeżdża tutaj dziewczyna i mam jej pokazać konie akademickie. Cóż, dla mnie to żaden problem.
Miałem się stawić w stajni.
Wchodząc tam przedstawiłem się. Starałem się nie zwracać uwagi na Asteroida, który patrzył w moją stronę i kopał w drzwi boksu.
- Gdzie te konie ? - zapytała.
- Nie tutaj, chodź - powiedziałem i ruszyłem do stajni gdzie przebywają konie akademickie.
Wycieczka nie trwała zbyt długo.
- Tutaj masz od kucyków, przez Ślązaka, Fiorda, Szlachetnej półkrwi, Angliki aż do Quarterka. Do wyboru do koloru - przeczesałem dłonią włosy.
- Jeśli jesteś doświadczona to Dorodna pasuje a jak szukasz bardziej opanowanych koni to Area albo kucyki - zaśmiałem się i oparłem o ścianę czekając jakiego wyboru dokona dziewczyna.
Olśniło mnie. Ona zna moje imię a ja się jej o to nie zapytałem.
- Jak cię zwą ? - zapytałem krzyżując ręce na piersi.
<Camila ?>Sorki, że dopiero dzisiaj :c
Miałem się stawić w stajni.
Wchodząc tam przedstawiłem się. Starałem się nie zwracać uwagi na Asteroida, który patrzył w moją stronę i kopał w drzwi boksu.
- Gdzie te konie ? - zapytała.
- Nie tutaj, chodź - powiedziałem i ruszyłem do stajni gdzie przebywają konie akademickie.
Wycieczka nie trwała zbyt długo.
- Tutaj masz od kucyków, przez Ślązaka, Fiorda, Szlachetnej półkrwi, Angliki aż do Quarterka. Do wyboru do koloru - przeczesałem dłonią włosy.
- Jeśli jesteś doświadczona to Dorodna pasuje a jak szukasz bardziej opanowanych koni to Area albo kucyki - zaśmiałem się i oparłem o ścianę czekając jakiego wyboru dokona dziewczyna.
Olśniło mnie. Ona zna moje imię a ja się jej o to nie zapytałem.
- Jak cię zwą ? - zapytałem krzyżując ręce na piersi.
<Camila ?>Sorki, że dopiero dzisiaj :c
czwartek, 10 listopada 2016
Od Mike'a Cd. Emily
Byłem w szoku. Asteroid nigdy nie pozwalał się pogłaskać obcym, a ta dziewczyna zrobiła to za pierwszym razem. Na dodatek jeszcze go uspokoiła.
Poszliśmy odprowadzić konie do stajni i ruszyliśmy do akademii.
Na powitanie wyskoczył jak poparzony Marian pytając mnie czy nie chcę jechać do szpitala.
- Nie, nie mam zamiaru nigdzie jechać. Nic mi nie jest i nic mi nie będzie - powiedziałem stanowczo.
- Asteroid cię stratował, na pewno masz złamane żebra. Musisz jechać.
- Gdyby pan wiedział ile razy coś złamałem i nie byłem w szpitalu. Stratowanie przez konia to pestka w porównaniu do... nie ważne - machnąłem ręką.
- Alves, czy ty musisz być taki uparty ? - zapytał mnie trener.
- Tak. Myślałem, że zna pan już moją rodzinę za długo i wie, że jestem uparty. - powiedziałem niezadowolony - Dowidzenia - dodałem.
Po tych słowach poszedłem do swojego pokoju.
Musiałem iść zobaczyć co Asteroid mi konkretnie zrobił.
Zdjąłem koszulkę i wszedłem do łazienki.
W lustrze zobaczyłem trzy wielkie opuchnięte ślady.
Sam sprawdziłem czy z moimi żebrami jest wszystko okey. Niestety wyczułem złamania. Syknąłem z bólu. Nie dam się zabrać do szpitala.
Wychodząc z łazienki skierowałem się w stronę walizki. Otworzyłem ją aby wyjąć potrzebne rzeczy.
Apteczka ! Zawsze i wszędzie się przyda.
Czas się owinąć.
Zrobiłem sobie okłady i wyciągnąłem czarną koszulę.
Wychodząc z pokoju skierowałem się na stołówkę po czym stwierdziłem, że pozwiedzam teren.
Gdy przechodziłem koło stajni, usłyszałem głos, to Emily.
- Mike, dlaczego nie chcesz jechać do szpitala ?
- Nie raz się na nich zawiodłem. Wolę wszystko zrobić sam.
- Lepszy jest raczej specjalista.
- Nie. Już kilka razy twierdzili, że mi zostają tylko operacje bądź amputacje. Jestem cały, bo sam daje sobie rade. - powiedziałem lekko wkurzony.
Faktycznie żebra bolą mnie coraz bardziej ale jutro już będę w dobrej formie.
Asteroid nie waży tysiąc siedemset kilo więc myślę, że nie będę siedział tygodnia w pokoju.
- Jesteś szalony.
- Wiem.. od zawsze byłem, to przez ojca - lekko się uśmiechnąłem.
Chwilę szliśmy w ciszy aż w końcu złapałem się za żebra. Chyba stratował mnie mocniej niż myślałem.
- Wszystko gra ?
- Tak. Jest okey... - westchnąłem.
<Emily ?>Szpital + op = średnia wena ;-; sorki.
Poszliśmy odprowadzić konie do stajni i ruszyliśmy do akademii.
Na powitanie wyskoczył jak poparzony Marian pytając mnie czy nie chcę jechać do szpitala.
- Nie, nie mam zamiaru nigdzie jechać. Nic mi nie jest i nic mi nie będzie - powiedziałem stanowczo.
- Asteroid cię stratował, na pewno masz złamane żebra. Musisz jechać.
- Gdyby pan wiedział ile razy coś złamałem i nie byłem w szpitalu. Stratowanie przez konia to pestka w porównaniu do... nie ważne - machnąłem ręką.
- Alves, czy ty musisz być taki uparty ? - zapytał mnie trener.
- Tak. Myślałem, że zna pan już moją rodzinę za długo i wie, że jestem uparty. - powiedziałem niezadowolony - Dowidzenia - dodałem.
Po tych słowach poszedłem do swojego pokoju.
Musiałem iść zobaczyć co Asteroid mi konkretnie zrobił.
Zdjąłem koszulkę i wszedłem do łazienki.
W lustrze zobaczyłem trzy wielkie opuchnięte ślady.
Sam sprawdziłem czy z moimi żebrami jest wszystko okey. Niestety wyczułem złamania. Syknąłem z bólu. Nie dam się zabrać do szpitala.
Wychodząc z łazienki skierowałem się w stronę walizki. Otworzyłem ją aby wyjąć potrzebne rzeczy.
Apteczka ! Zawsze i wszędzie się przyda.
Czas się owinąć.
Zrobiłem sobie okłady i wyciągnąłem czarną koszulę.
Wychodząc z pokoju skierowałem się na stołówkę po czym stwierdziłem, że pozwiedzam teren.
Gdy przechodziłem koło stajni, usłyszałem głos, to Emily.
- Mike, dlaczego nie chcesz jechać do szpitala ?
- Nie raz się na nich zawiodłem. Wolę wszystko zrobić sam.
- Lepszy jest raczej specjalista.
- Nie. Już kilka razy twierdzili, że mi zostają tylko operacje bądź amputacje. Jestem cały, bo sam daje sobie rade. - powiedziałem lekko wkurzony.
Faktycznie żebra bolą mnie coraz bardziej ale jutro już będę w dobrej formie.
Asteroid nie waży tysiąc siedemset kilo więc myślę, że nie będę siedział tygodnia w pokoju.
- Jesteś szalony.
- Wiem.. od zawsze byłem, to przez ojca - lekko się uśmiechnąłem.
Chwilę szliśmy w ciszy aż w końcu złapałem się za żebra. Chyba stratował mnie mocniej niż myślałem.
- Wszystko gra ?
- Tak. Jest okey... - westchnąłem.
<Emily ?>Szpital + op = średnia wena ;-; sorki.
środa, 9 listopada 2016
Od Camili
Ehh..Dziś wyjeżdżam do akademii.. Nie chcę tego.. Ale trudno. Jakoś dam sobie radę, muszę być silna. Wstałam z łóżka i wzięłam szybki prysznic. Ubrałam się w codzienne ciuchy i wyszłam z domu. Weszłam do stajenki trzymając kantar w dłoni. Otwierając drzwi o mało bym nie dostała z kopyt mojego kochanego urwisa.
-No! Mały.. uważaj sobie - skarciłam go, ale ogier nie wziął tego do siebie
Wybiegł ze stajni, nawet nie zdążyłam do zatrzymać. Przez okrągłą godzinę ganiałam go po polu, żeby założyć mu kantar. Kilka razy mnie skubnął. No cóż.. Coś kosztem czegoś.. Ale w końcu się udało. Miał kantar. Takk!
Złapałam kuca za kantar i spróbowałam prowadzić. Zaczął się wyrywać... i powtórka z rozrywki. Tym razem złapałam go szybciej. Podprowadziłam do stajni, podpięłam uwiąz i zaczęłam czyścić.
Mały fizgał tylnymi nogami aż miło..
-Ale Cię naszło-powiedziałam
Gdy już uporałam się z czyszczeniem, nie tylko kopyt, ale i całego kuca, trzeba było wprowadzić go do przyczepy, co zajęło mi kolejną godzinę. W końcu się udało i mogłam zamknąć przyczepę. Pobiegłam do domu po walizkę i zawołałam ojca który miał mnie zawieźć.
Wyruszyliśmy. Droga trwała 3 godziny. Około piętnastej byliśmy na miejscu. Gdy tylko auto zaparkowało usłyszeliśmy solidne kopniaki w drzwi przyczepy, dziwie się, że przyczepa jeszcze się trzyma. Tata otworzył przyczepę, a ja weszłam do środka, odwiązałam kuca, który już po chwili wybiegł z przyczepy ciągnąc mnie za sobą. Udało mi się utrzymać na nogach i zatrzymałam ogiera.
Koń uważnie obserwował otoczenie. Zarżał do innych koni, które akurat pasły się na padoku.
Stwierdziłam, że najlepiej będzie go teraz odłożyć do stajni. Odprowadziłam konia i umieściłam go w boksie. Wróciłam do auta po walizkę i poszłam do sekretariatu, tata już tam był i podpisywał jakieś papierki.
-To twój klucz -powiedziała kobieta wychylając się zza biurka
Wzięłam klucz i wyszłam.
Znalazłam mój pokój. Położyłam walizkę koło szafy. Wcale nie miałam ochoty się rozpakowywać. Wyszłam z pokoju i udałam się do stajni.
Spojrzałam do boksu kucyka. Już coś popsuł, bo zobaczyłam jakieś połamane plastiki w jego boksie.
No tak.. podstawka na lizawkę.. Oderwałam pozostałości, pozbierałam plastiki z ziemi i wyrzuciłam do kosza..
-Będę musiała przez Ciebie właścicielom oddać kasę..-powiedziałam do ogiera
Minęło kilka minut i w stajni pojawiła się moja instruktorka.
-O! Pani Willow! To ten kuc o którym rozmawiałyśmy.-powiedziałam
-Cześć Camila.-powiedziała kobieta podchodząc - Widzę, że już coś popsuł..-powiedziała
-No niestety.-odpowiedziałam
-Będzie z nim ciężko - stwierdziła, a ja miałam ochotę ją wyśmiać, że dopiero teraz to stwierdziła
-Za chwilę przyjdzie Silvano, który pokaże Ci akademickie konie. Wybierzesz któregoś na którym dziś mi się zaprezentujesz. Musisz pokazać mi jak jeździsz.-powiedziała kobieta
-Dobrze - przytaknęłam, żeby nie wyjść na nie wychowaną
Po chwili przyszedł ten chłopak o którym mówiła Pani Willow.
-Cześć. Jestem Silvano, ale mów mi Mike.-powiedział
-Wiem. -odpowiedziałam -Gdzie te konie?
<Mike?>
-No! Mały.. uważaj sobie - skarciłam go, ale ogier nie wziął tego do siebie
Wybiegł ze stajni, nawet nie zdążyłam do zatrzymać. Przez okrągłą godzinę ganiałam go po polu, żeby założyć mu kantar. Kilka razy mnie skubnął. No cóż.. Coś kosztem czegoś.. Ale w końcu się udało. Miał kantar. Takk!
Złapałam kuca za kantar i spróbowałam prowadzić. Zaczął się wyrywać... i powtórka z rozrywki. Tym razem złapałam go szybciej. Podprowadziłam do stajni, podpięłam uwiąz i zaczęłam czyścić.
Mały fizgał tylnymi nogami aż miło..
-Ale Cię naszło-powiedziałam
Gdy już uporałam się z czyszczeniem, nie tylko kopyt, ale i całego kuca, trzeba było wprowadzić go do przyczepy, co zajęło mi kolejną godzinę. W końcu się udało i mogłam zamknąć przyczepę. Pobiegłam do domu po walizkę i zawołałam ojca który miał mnie zawieźć.
Wyruszyliśmy. Droga trwała 3 godziny. Około piętnastej byliśmy na miejscu. Gdy tylko auto zaparkowało usłyszeliśmy solidne kopniaki w drzwi przyczepy, dziwie się, że przyczepa jeszcze się trzyma. Tata otworzył przyczepę, a ja weszłam do środka, odwiązałam kuca, który już po chwili wybiegł z przyczepy ciągnąc mnie za sobą. Udało mi się utrzymać na nogach i zatrzymałam ogiera.
Koń uważnie obserwował otoczenie. Zarżał do innych koni, które akurat pasły się na padoku.
Stwierdziłam, że najlepiej będzie go teraz odłożyć do stajni. Odprowadziłam konia i umieściłam go w boksie. Wróciłam do auta po walizkę i poszłam do sekretariatu, tata już tam był i podpisywał jakieś papierki.
-To twój klucz -powiedziała kobieta wychylając się zza biurka
Wzięłam klucz i wyszłam.
Znalazłam mój pokój. Położyłam walizkę koło szafy. Wcale nie miałam ochoty się rozpakowywać. Wyszłam z pokoju i udałam się do stajni.
Spojrzałam do boksu kucyka. Już coś popsuł, bo zobaczyłam jakieś połamane plastiki w jego boksie.
No tak.. podstawka na lizawkę.. Oderwałam pozostałości, pozbierałam plastiki z ziemi i wyrzuciłam do kosza..
-Będę musiała przez Ciebie właścicielom oddać kasę..-powiedziałam do ogiera
Minęło kilka minut i w stajni pojawiła się moja instruktorka.
-O! Pani Willow! To ten kuc o którym rozmawiałyśmy.-powiedziałam
-Cześć Camila.-powiedziała kobieta podchodząc - Widzę, że już coś popsuł..-powiedziała
-No niestety.-odpowiedziałam
-Będzie z nim ciężko - stwierdziła, a ja miałam ochotę ją wyśmiać, że dopiero teraz to stwierdziła
-Za chwilę przyjdzie Silvano, który pokaże Ci akademickie konie. Wybierzesz któregoś na którym dziś mi się zaprezentujesz. Musisz pokazać mi jak jeździsz.-powiedziała kobieta
-Dobrze - przytaknęłam, żeby nie wyjść na nie wychowaną
Po chwili przyszedł ten chłopak o którym mówiła Pani Willow.
-Cześć. Jestem Silvano, ale mów mi Mike.-powiedział
-Wiem. -odpowiedziałam -Gdzie te konie?
<Mike?>
Od Emily Cd. Mike'a
Kiedy zobaczyłam co Majkowi zrobił Asteroid, to aż mnie zamurowało. Ogier naprężył się w moim kierunku, był gotowy do ataku.
- Nie patrz się tak tylko uciekaj, teraz ! - krzyknął Mike
Ja nie miałam zamiaru tego robić. Gdyby teraz mu na to pozwolić, to byłaby niezła jazda. Zeskoczyłam z Aquy, a klacz odbiegła od nas na kilka metrów, obserwując sytuację. Ogier chciał ją pogonić, ale udało mi się złapać z nim kontakt. Trzymałam ręce wysoko, powoli się do niego zbliżając. Gdy byłam wystarczająco blisko, złapałam za wiszące wodze i przejęłam kontrolę. Ogier zmienił delikatnie swoje nastawienie, gdy dałam mu powąchać dłoń i pomuskałam go po chrapach.
-Dobry koń..-pochwaliłam ogiera
Chłopak nie mógł się nadziwić.
-Jak ty to zrobiłaś?-spytał zaszokowany
-Sama nie wiem..-powiedziałam
Po jakimś czasie konie już były w stajni, a my z Majkiem w akademii, instruktorzy bardzo się przejęli tym, że chłopak został stratowany.
-Chcesz jechać do szpitala? - spytał pan Marian
<Mike?>
- Nie patrz się tak tylko uciekaj, teraz ! - krzyknął Mike
Ja nie miałam zamiaru tego robić. Gdyby teraz mu na to pozwolić, to byłaby niezła jazda. Zeskoczyłam z Aquy, a klacz odbiegła od nas na kilka metrów, obserwując sytuację. Ogier chciał ją pogonić, ale udało mi się złapać z nim kontakt. Trzymałam ręce wysoko, powoli się do niego zbliżając. Gdy byłam wystarczająco blisko, złapałam za wiszące wodze i przejęłam kontrolę. Ogier zmienił delikatnie swoje nastawienie, gdy dałam mu powąchać dłoń i pomuskałam go po chrapach.
-Dobry koń..-pochwaliłam ogiera
Chłopak nie mógł się nadziwić.
-Jak ty to zrobiłaś?-spytał zaszokowany
-Sama nie wiem..-powiedziałam
Po jakimś czasie konie już były w stajni, a my z Majkiem w akademii, instruktorzy bardzo się przejęli tym, że chłopak został stratowany.
-Chcesz jechać do szpitala? - spytał pan Marian
<Mike?>
Od Mike'a Cd. Emily
Przebyć tyle drogi i dowiedzieć się, że dostaniesz boks dla konia, jedzenie oraz pokój na kilka osób ?
Nigdy nie jeździłem po kraju. Najczęściej bywałem poza nim.
Ostatnio mnie nie było rok w domu, przez co wszyscy mnie znienawidzili... nawet mój koń.
Po przyjeździe poszedłem zaprowadzić Asteroida do boksu i wybrałem sobie pokój gdzie nikogo nie było. Nie mam ochoty na rozmowy.
Zwiedziłem szybko teren i poszedłem do stajni.
Zauważyłem, że jakaś dziewczyna chce pogłaskać konia.
- Nie radziłbym ci tego robić - powiedziałem stanowczo. Gdyż słyszałem tylko jak Asteroid kopie w drzwi.
- Dlaczego ?
- Nie widzisz jaki narwaniec ?
- Widzę, ale co to ma do rzeczy ?
- Nie znasz tego konia. Jeśli chcesz mieć palce, to nie radzę go głaskać.
W tej chwili Asteroid zaczął tupać i kopać w drzwi. Co za głupek.
- Nic mi nie będzie, wiem jak się obchodzić z takimi końmi.
- Jak chcesz, ale ja nie odpowiadam za twoją dłoń jak by coś - wywróciłem oczami i oparłem się o drzwi czekając co zrobi Asteroid.
Dziewczyna bez większego zawahania pogłaskała go po łbie.
Jak ?! Czy ten koń tylko mnie nienawidzi ?!
- Sorki ale chcę zabrać go właśnie na tor. Możesz się kawałek odsunąć ? - zapytałem z głupim, lekkim, udawanym uśmiechem.
Dziewczyna się przesunęła a ja wypuściłem dzikusa z boksu.
Oczywiście uciekł ze stajni, bo nie zamknąłem za sobą drzwi.
- Nie gonisz go ? - zapytała zdziwiona dziewczyna.<br>
- Nie mam po co. Wiem gdzie będzie - rzekłem, wziołem ogłowie i ruszyłem w stronę wyjścia. - A tak pozatym jestem Silvano ale mówią mi też Mike - rzuciłem na odchodne i poszedłem szukać toru wyścigowego.
Po kilku minutach znalazłem.
No proszę, nie pomyliłem się gdzie będzie. Asteroid, stał i czekał.
Założyłem mu ogłowie i wsiadłem na niego. Hm.. trening na oklep, to nie jest zbyt mądre ale on mi teraz nie pozwoli się osiodłać.
Najpierw kłus później galop a na samym końcu cwał. On jest w swoim żywiole z resztą ja też.
Nie trwało to długo, bo na tor ktoś wjechał.
- Nie zdążyłam się przedstawić. Jestem Emily. - lekko się uśmiechnąłem.
- Czy nie było by bezpieczniej w siodle ? - zapytała.
- Nie pozwoli mi się osiodłać. Ale już z takimi sobie radziłem.
Radzić radziłeś Alves. Ale to było osiem sekund i nie koń. Eh, ojciec i jego szkoła...
Chciałem coś jeszcze dodać ale wylądowałem już na ziemi, a na dodatek Asteroid mnie stratował. Dlaczego ja ?!
Mój koń stanął na przeciwko konia Emily.
- Uciekaj ! - krzyknąłem, gdyż wiem jakie są jego zamiary. Nienawidzi innych koni szczególnie w tym samym miejscu.
Podniosłem się z ziemi i chwyciłem za żebra.
- Nie patrz się tak tylko uciekaj, teraz !
<Emily?> Mały brak weny (6 rano. Pisane w pociągu :) )
Nigdy nie jeździłem po kraju. Najczęściej bywałem poza nim.
Ostatnio mnie nie było rok w domu, przez co wszyscy mnie znienawidzili... nawet mój koń.
Po przyjeździe poszedłem zaprowadzić Asteroida do boksu i wybrałem sobie pokój gdzie nikogo nie było. Nie mam ochoty na rozmowy.
Zwiedziłem szybko teren i poszedłem do stajni.
Zauważyłem, że jakaś dziewczyna chce pogłaskać konia.
- Nie radziłbym ci tego robić - powiedziałem stanowczo. Gdyż słyszałem tylko jak Asteroid kopie w drzwi.
- Dlaczego ?
- Nie widzisz jaki narwaniec ?
- Widzę, ale co to ma do rzeczy ?
- Nie znasz tego konia. Jeśli chcesz mieć palce, to nie radzę go głaskać.
W tej chwili Asteroid zaczął tupać i kopać w drzwi. Co za głupek.
- Nic mi nie będzie, wiem jak się obchodzić z takimi końmi.
- Jak chcesz, ale ja nie odpowiadam za twoją dłoń jak by coś - wywróciłem oczami i oparłem się o drzwi czekając co zrobi Asteroid.
Dziewczyna bez większego zawahania pogłaskała go po łbie.
Jak ?! Czy ten koń tylko mnie nienawidzi ?!
- Sorki ale chcę zabrać go właśnie na tor. Możesz się kawałek odsunąć ? - zapytałem z głupim, lekkim, udawanym uśmiechem.
Dziewczyna się przesunęła a ja wypuściłem dzikusa z boksu.
Oczywiście uciekł ze stajni, bo nie zamknąłem za sobą drzwi.
- Nie gonisz go ? - zapytała zdziwiona dziewczyna.<br>
- Nie mam po co. Wiem gdzie będzie - rzekłem, wziołem ogłowie i ruszyłem w stronę wyjścia. - A tak pozatym jestem Silvano ale mówią mi też Mike - rzuciłem na odchodne i poszedłem szukać toru wyścigowego.
Po kilku minutach znalazłem.
No proszę, nie pomyliłem się gdzie będzie. Asteroid, stał i czekał.
Założyłem mu ogłowie i wsiadłem na niego. Hm.. trening na oklep, to nie jest zbyt mądre ale on mi teraz nie pozwoli się osiodłać.
Najpierw kłus później galop a na samym końcu cwał. On jest w swoim żywiole z resztą ja też.
Nie trwało to długo, bo na tor ktoś wjechał.
- Nie zdążyłam się przedstawić. Jestem Emily. - lekko się uśmiechnąłem.
- Czy nie było by bezpieczniej w siodle ? - zapytała.
- Nie pozwoli mi się osiodłać. Ale już z takimi sobie radziłem.
Radzić radziłeś Alves. Ale to było osiem sekund i nie koń. Eh, ojciec i jego szkoła...
Chciałem coś jeszcze dodać ale wylądowałem już na ziemi, a na dodatek Asteroid mnie stratował. Dlaczego ja ?!
Mój koń stanął na przeciwko konia Emily.
- Uciekaj ! - krzyknąłem, gdyż wiem jakie są jego zamiary. Nienawidzi innych koni szczególnie w tym samym miejscu.
Podniosłem się z ziemi i chwyciłem za żebra.
- Nie patrz się tak tylko uciekaj, teraz !
<Emily?> Mały brak weny (6 rano. Pisane w pociągu :) )
wtorek, 8 listopada 2016
Od Emily
Właśnie skończyłam trening ujeżdżeniowy i poszłam odprowadzić Aquę do boksu. Zobaczyłam, że jest nowy koń. Był piękny. Podeszłam do boksu, a ten z impetem uderzył w drzwi chcąc mnie ugryźć.
-Spokojnie mały-powiedziałam dając ogierowi do zrozumienia, że nie chcę wyrządzić mu krzywdy.
Już po chwili koń dał mi się pogłaskać.
Nagle usłyszałam męski głos.
-Nie radziłbym Ci tego robić.-powiedział
-Dlaczego ?-spytałam, a koń w tym momencie kopnął w drzwi od boksu i wychylił się aby zobaczyć kto przyszedł. Zarżał głośno i kilka razy tupnął.
-Nie widzisz jaki narwaniec?-spytał chłopak
-Widzę, ale co to ma do rzeczy? -spytałam
<Mike? (Silvano?)>
poniedziałek, 7 listopada 2016
Od Trenta Cd. Rosalie
-No dobra.. To zaczynając.. Hmm.. Urodziłem się w sumie na niewielkim ranczu, które z roku na rok rosło. Od dzieciaka pomagałem rodzicom. Konie w moim życiu, były właściwie od zawsze. Malfoy urodził się na naszym ranczu. Jego matka zdechła przy porodzie i jakby nie patrzeć, sam odchowałem go na butelce. - uśmiechnąłem się zerkając na konia po czym kontynuowałem - Mam dwóch braci i siostrę. Rodzice dalej siedzą w interesie. Tata hoduje bydło. Mama od trzech lat hoduje kłusaki i szkoli je do wyścigów.
-Ciekawie -powiedziała dziewczyna z uśmiechem
Chwilę jeszcze pogadaliśmy, ale stwierdziliśmy, że czas się zbierać bo już dość długo nas nie ma..
Gdy jechaliśmy do akademii..
-Może mały wyścig? -zaproponowałem
Dziewczyna spojrzała na Tarę, a potem na mnie - No jasne! - powiedziała i popędziła klacz do galopu.
Z Malfoy'em daliśmy im trochę fory, ale już po chwili je wyprzedziliśmy. Ja i Rosalie potraktowaliśmy to jako zabawę, a nie rywalizację. To mi się w niej podoba.
Zatrzymaliśmy się na placu przed stajnią. Rozsiodłaliśmy nasze konie i odprowadziliśmy je do boksów.
-Widzimy się później - puściłem jej oczko, gdy już odprowadziłem ją do pokoju
Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie i zniknęła za drzwiami..
-Ciekawie -powiedziała dziewczyna z uśmiechem
Chwilę jeszcze pogadaliśmy, ale stwierdziliśmy, że czas się zbierać bo już dość długo nas nie ma..
Gdy jechaliśmy do akademii..
-Może mały wyścig? -zaproponowałem
Dziewczyna spojrzała na Tarę, a potem na mnie - No jasne! - powiedziała i popędziła klacz do galopu.
Z Malfoy'em daliśmy im trochę fory, ale już po chwili je wyprzedziliśmy. Ja i Rosalie potraktowaliśmy to jako zabawę, a nie rywalizację. To mi się w niej podoba.
Zatrzymaliśmy się na placu przed stajnią. Rozsiodłaliśmy nasze konie i odprowadziliśmy je do boksów.
-Widzimy się później - puściłem jej oczko, gdy już odprowadziłem ją do pokoju
Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie i zniknęła za drzwiami..
niedziela, 6 listopada 2016
Od Rosalie Cd. Trenta
-Pewnie - uśmiechnęłam się
Poszliśmy na padok po nasze konie. Tara ucieszyła się gdy mnie zobaczyła i natychmiast do mnie podbiegła. Trent też złapał swojego konia. Sprowadziliśmy je z padoku i zaczęliśmy siodłać.
Założyłam Tarze ogłowie bezwędzidłowe, bo stwierdziłam, że to będzie najlepsze na teren. Teraz dopiero zauważyłam, że Trent siodła Malfoy'a w stylu western. W sumie wyglądał mi trochę na kowboja, ale nie myślałam, że nim jest. Zaśmiałam się w duchu, kończąc siodłać Tarę.
Po osiodłaniu dosiedliśmy nasze konie. Najpierw kilka kółek stępem przed stajnią i wyruszyliśmy.
Najpierw pojechaliśmy do lasu. W nim trochę pokłusowaliśmy, ale znalazł się też czas na galop. Było cudownie. Dużo rozmawialiśmy z Trentem. Wyjechaliśmy nad jeziorem.
-Jak tu pięknie - powiedziałam z zachwytem
-Prawda. - przytaknął chłopak
Oboje nie mogliśmy się nadziwić. Naprawdę piękna jesień, a tutaj wyglądała na jeszcze bardziej magiczną.
Usiedliśmy przy jeziorze, pozwalając na chwilę odpoczynku naszym koniom. Chyba się polubiły.
Zaczęliśmy znów rozmawiać. Opowiedziałam mu trochę o sobie. Powiedziałam też ile jeżdżę i od kiedy mam Tarę.
-Teraz ty opowiedz coś o sobie, bo ciągle tylko ja mówię..-powiedziałam
<Trent?>
Poszliśmy na padok po nasze konie. Tara ucieszyła się gdy mnie zobaczyła i natychmiast do mnie podbiegła. Trent też złapał swojego konia. Sprowadziliśmy je z padoku i zaczęliśmy siodłać.
Założyłam Tarze ogłowie bezwędzidłowe, bo stwierdziłam, że to będzie najlepsze na teren. Teraz dopiero zauważyłam, że Trent siodła Malfoy'a w stylu western. W sumie wyglądał mi trochę na kowboja, ale nie myślałam, że nim jest. Zaśmiałam się w duchu, kończąc siodłać Tarę.
Po osiodłaniu dosiedliśmy nasze konie. Najpierw kilka kółek stępem przed stajnią i wyruszyliśmy.
Najpierw pojechaliśmy do lasu. W nim trochę pokłusowaliśmy, ale znalazł się też czas na galop. Było cudownie. Dużo rozmawialiśmy z Trentem. Wyjechaliśmy nad jeziorem.
-Jak tu pięknie - powiedziałam z zachwytem
-Prawda. - przytaknął chłopak
Oboje nie mogliśmy się nadziwić. Naprawdę piękna jesień, a tutaj wyglądała na jeszcze bardziej magiczną.
Usiedliśmy przy jeziorze, pozwalając na chwilę odpoczynku naszym koniom. Chyba się polubiły.
Zaczęliśmy znów rozmawiać. Opowiedziałam mu trochę o sobie. Powiedziałam też ile jeżdżę i od kiedy mam Tarę.
-Teraz ty opowiedz coś o sobie, bo ciągle tylko ja mówię..-powiedziałam
<Trent?>
Od Trenta
Przyjechałem do akademii z samego rana. Oporządziłem Malfoya i wypuściłem go na padok z innymi końmi.
Poszedłem do akademii i wszedłem do mojego pokoju. Chwilę posłuchałem muzyki, ale stwierdziłem, że idę się przejechać. Wyszedłem z pokoju i pokierowałem się ku wyjściu. W drzwiach wpadłem na kogoś.
-Przepraszam -powiedziała zmieszana
-To ja przepraszam..-powiedziałem pomagając dziewczynie wstać
-Dziękuję -powiedziała i otrzepała się
-Jestem Trent - wyciągnąłem rękę ku niej
-Ja jestem Rose - uśmiechnęła się dziewczyna i uścisnęła moją dłoń
Chwilę tak na siebie popatrzeliśmy..
-Może masz ochotę na teren? -spytałem chcąc przerwać tę ciszę
<Rosalie?>
Poszedłem do akademii i wszedłem do mojego pokoju. Chwilę posłuchałem muzyki, ale stwierdziłem, że idę się przejechać. Wyszedłem z pokoju i pokierowałem się ku wyjściu. W drzwiach wpadłem na kogoś.
-Przepraszam -powiedziała zmieszana
-To ja przepraszam..-powiedziałem pomagając dziewczynie wstać
-Dziękuję -powiedziała i otrzepała się
-Jestem Trent - wyciągnąłem rękę ku niej
-Ja jestem Rose - uśmiechnęła się dziewczyna i uścisnęła moją dłoń
Chwilę tak na siebie popatrzeliśmy..
-Może masz ochotę na teren? -spytałem chcąc przerwać tę ciszę
<Rosalie?>
Od Kiry
Wstałam wcześnie, żeby przed wyjazdem zdążyć pojeździć na Coltonie. Zrobiłam mu godzinny teren. Było dużo galopów. Po powrocie jeszcze raz go rozczyściłam i zaczęłam zakładać ochraniacze transportowe.
***
W końcu byliśmy na miejscu. Zdążyłam się już rozpakować i zameldować. Poszłam więc do stajni. ogier zarżał radośnie. Podeszłam do jego boksu i poklepałam konia.
-Proszę mały -powiedziałam i dałam mu marchewkę.
Instruktorka powiedziała, że za godzinę przyjedzie nowa uczennica, więc mam poczekać na nią i poinformować że niedługo odbędzie się jazda i że ma przygotować konia.
Tak też zrobiłam
-Rosalie, tak?
-Mów mi Rose -powiedziała dziewczyna lekko się uśmiechając
-Za pół godziny będziemy mieć jazdę, więc przyszykuj konia.-powiedziałam
Przytaknęła i poszła do swojego konia.
Colton był trochę zaskoczony obecnością klaczy obok niego (boks obok). Zaczął tąpać i rżeć.
-No już malutki. Spokojnie.-powiedziałam muskając go po chrapach. Uspokoił się. Mogłam teraz wejść do jego boksu i na spokojnie go osiodłać.
***
Wyprowadzaliśmy właśnie konie ze stajni, gdy przyszła instruktorka z koniem. Byłyśmy zaskoczone, bo myślałyśmy, że zostajemy na placu, a tym czasem pojechałyśmy w teren..
Pani miała dla nas niespodziankę, bo zabrała nas na tor crossowy. Uprzedziła nas o przeszkodach. Zachowałyśmy odstępy i na spokojnie skakaliśmy przeszkody terenowe. Było bardzo fajnie. Pogoda nam dziś dopisała. Gdy wróciliśmy do akademii rozsiodłaliśmy konie i odstawiliśmy je do boksów. Później poszliśmy na stołówkę coś przekąsić. Po kolacji, każda z nas poszła do swojego pokoju.
Położyłam się na łóżku i wzięłam mój szkicownik. Zaczęłam rysować.. Naszkicowałam Coltona, a potem ładnie go wycieniowałam. Byłam dumna z mojego rysunku..
Po odłożeniu szkicownika poszłam się wykąpać. Później położyłam się na łóżku i nie wiem kiedy -zasnęłam..
***
W końcu byliśmy na miejscu. Zdążyłam się już rozpakować i zameldować. Poszłam więc do stajni. ogier zarżał radośnie. Podeszłam do jego boksu i poklepałam konia.
-Proszę mały -powiedziałam i dałam mu marchewkę.
Instruktorka powiedziała, że za godzinę przyjedzie nowa uczennica, więc mam poczekać na nią i poinformować że niedługo odbędzie się jazda i że ma przygotować konia.
Tak też zrobiłam
-Rosalie, tak?
-Mów mi Rose -powiedziała dziewczyna lekko się uśmiechając
-Za pół godziny będziemy mieć jazdę, więc przyszykuj konia.-powiedziałam
Przytaknęła i poszła do swojego konia.
Colton był trochę zaskoczony obecnością klaczy obok niego (boks obok). Zaczął tąpać i rżeć.
-No już malutki. Spokojnie.-powiedziałam muskając go po chrapach. Uspokoił się. Mogłam teraz wejść do jego boksu i na spokojnie go osiodłać.
***
Wyprowadzaliśmy właśnie konie ze stajni, gdy przyszła instruktorka z koniem. Byłyśmy zaskoczone, bo myślałyśmy, że zostajemy na placu, a tym czasem pojechałyśmy w teren..
Pani miała dla nas niespodziankę, bo zabrała nas na tor crossowy. Uprzedziła nas o przeszkodach. Zachowałyśmy odstępy i na spokojnie skakaliśmy przeszkody terenowe. Było bardzo fajnie. Pogoda nam dziś dopisała. Gdy wróciliśmy do akademii rozsiodłaliśmy konie i odstawiliśmy je do boksów. Później poszliśmy na stołówkę coś przekąsić. Po kolacji, każda z nas poszła do swojego pokoju.
Położyłam się na łóżku i wzięłam mój szkicownik. Zaczęłam rysować.. Naszkicowałam Coltona, a potem ładnie go wycieniowałam. Byłam dumna z mojego rysunku..
Otwarcie Bloga
Z DATĄ 03.11.2016R. AKADEMIA ZOSTAJE OFICJALNIE OTWARTA!
Zapraszamy do zapisów! Formularz należy przesłać na howrse.pl do graczki Fado17
Zapraszamy do zapisów! Formularz należy przesłać na howrse.pl do graczki Fado17
Subskrybuj:
Posty (Atom)