Byłem w szoku. Asteroid nigdy nie pozwalał się pogłaskać obcym, a ta dziewczyna zrobiła to za pierwszym razem. Na dodatek jeszcze go uspokoiła.
Poszliśmy odprowadzić konie do stajni i ruszyliśmy do akademii.
Na powitanie wyskoczył jak poparzony Marian pytając mnie czy nie chcę jechać do szpitala.
- Nie, nie mam zamiaru nigdzie jechać. Nic mi nie jest i nic mi nie będzie - powiedziałem stanowczo.
- Asteroid cię stratował, na pewno masz złamane żebra. Musisz jechać.
- Gdyby pan wiedział ile razy coś złamałem i nie byłem w szpitalu. Stratowanie przez konia to pestka w porównaniu do... nie ważne - machnąłem ręką.
- Alves, czy ty musisz być taki uparty ? - zapytał mnie trener.
- Tak. Myślałem, że zna pan już moją rodzinę za długo i wie, że jestem uparty. - powiedziałem niezadowolony - Dowidzenia - dodałem.
Po tych słowach poszedłem do swojego pokoju.
Musiałem iść zobaczyć co Asteroid mi konkretnie zrobił.
Zdjąłem koszulkę i wszedłem do łazienki.
W lustrze zobaczyłem trzy wielkie opuchnięte ślady.
Sam sprawdziłem czy z moimi żebrami jest wszystko okey. Niestety wyczułem złamania. Syknąłem z bólu. Nie dam się zabrać do szpitala.
Wychodząc z łazienki skierowałem się w stronę walizki. Otworzyłem ją aby wyjąć potrzebne rzeczy.
Apteczka ! Zawsze i wszędzie się przyda.
Czas się owinąć.
Zrobiłem sobie okłady i wyciągnąłem czarną koszulę.
Wychodząc z pokoju skierowałem się na stołówkę po czym stwierdziłem, że pozwiedzam teren.
Gdy przechodziłem koło stajni, usłyszałem głos, to Emily.
- Mike, dlaczego nie chcesz jechać do szpitala ?
- Nie raz się na nich zawiodłem. Wolę wszystko zrobić sam.
- Lepszy jest raczej specjalista.
- Nie. Już kilka razy twierdzili, że mi zostają tylko operacje bądź amputacje. Jestem cały, bo sam daje sobie rade. - powiedziałem lekko wkurzony.
Faktycznie żebra bolą mnie coraz bardziej ale jutro już będę w dobrej formie.
Asteroid nie waży tysiąc siedemset kilo więc myślę, że nie będę siedział tygodnia w pokoju.
- Jesteś szalony.
- Wiem.. od zawsze byłem, to przez ojca - lekko się uśmiechnąłem.
Chwilę szliśmy w ciszy aż w końcu złapałem się za żebra. Chyba stratował mnie mocniej niż myślałem.
- Wszystko gra ?
- Tak. Jest okey... - westchnąłem.
<Emily ?>Szpital + op = średnia wena ;-; sorki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz