***
W końcu byliśmy na miejscu. Zdążyłam się już rozpakować i zameldować. Poszłam więc do stajni. ogier zarżał radośnie. Podeszłam do jego boksu i poklepałam konia.
-Proszę mały -powiedziałam i dałam mu marchewkę.
Instruktorka powiedziała, że za godzinę przyjedzie nowa uczennica, więc mam poczekać na nią i poinformować że niedługo odbędzie się jazda i że ma przygotować konia.
Tak też zrobiłam
-Rosalie, tak?
-Mów mi Rose -powiedziała dziewczyna lekko się uśmiechając
-Za pół godziny będziemy mieć jazdę, więc przyszykuj konia.-powiedziałam
Przytaknęła i poszła do swojego konia.
Colton był trochę zaskoczony obecnością klaczy obok niego (boks obok). Zaczął tąpać i rżeć.
-No już malutki. Spokojnie.-powiedziałam muskając go po chrapach. Uspokoił się. Mogłam teraz wejść do jego boksu i na spokojnie go osiodłać.
***
Wyprowadzaliśmy właśnie konie ze stajni, gdy przyszła instruktorka z koniem. Byłyśmy zaskoczone, bo myślałyśmy, że zostajemy na placu, a tym czasem pojechałyśmy w teren..
Pani miała dla nas niespodziankę, bo zabrała nas na tor crossowy. Uprzedziła nas o przeszkodach. Zachowałyśmy odstępy i na spokojnie skakaliśmy przeszkody terenowe. Było bardzo fajnie. Pogoda nam dziś dopisała. Gdy wróciliśmy do akademii rozsiodłaliśmy konie i odstawiliśmy je do boksów. Później poszliśmy na stołówkę coś przekąsić. Po kolacji, każda z nas poszła do swojego pokoju.
Położyłam się na łóżku i wzięłam mój szkicownik. Zaczęłam rysować.. Naszkicowałam Coltona, a potem ładnie go wycieniowałam. Byłam dumna z mojego rysunku..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz